-

dynamitard

Człowiek: technologiach podwójnego przeznaczenia.

„Żywi zawsze mają rację przeciw umarłym” Opowiadania T. Borowskiego

Zwyczajowo tym określeniem nazywa się rozwiązania techniczne (np. drony) które mogą mieć zastosowania zarówno cywilne i wojskowe. Dziś w kontekście wojny na Ukrainie wiemy, że fotoradary, lustrzanki i mikrochipy są to technologie podwójnego przeznaczenia, a w przeszłości nie tylko zabraniano nawet algorytmów szyfrujących, czyli czegoś zupełnie niematerialnego. Przy czym ciągle nie chcemy pamiętać, że najważniejszym produktem podwójnego przeznaczenia jest człowiek. Wbrew trendowi rugowania przemocy z przestrzeni publicznej, to my „Jesteśmy ludźmi z planety Ziemia i nigdy nie przybywamy w pokoju”.

Demitologizacja przemocy zaczęła się na poważnie od I Wojny Światowej, kiedy okazało się, że karabin Maxim ma w głębokim poważaniu honor żołnierza, jego przeszkolenie i patriotyzm i wszystkich szatkuje tak samo, nawet samurajów (piękna scena z filmu Szogun). Potem była militarna dogrywka, holocaust, bomba atomowa i mass media które obrazem odarły wojnę z resztek etosu rycerskiego: wojna to bród, smród, flaki i śmierć. Wojsko przestała być elementem hierarchiotwórczym na Zachodzie, a już od Wojny Secesyjnej wiemy, że nie wygrywa się męstwem, a zapleczem przemysłowym. Wojna z domeny rycerzy stała się domeną Morlocków.

I przez te wszystkie lata pokoju i prosperity my na Zachodzie zapomnieliśmy, że przemoc zawsze jest opcją, nawet jeśli jako społeczeństwo wykreśliliśmy ją z narzędzi współczesnej polityki. Radykalne ruchy prawicowe i lewicowe (ostatnio np. BLMy) próbowały wprowadzić „dobrą przemoc” do arsenały dopuszczalnych środków, kręcąc na siebie bat, ale tak naprawdę się to nie udało. Ciągle, gdy nam się pokaże kadry w telewizji, to solidaryzujemy się z ofiarą. Przemoc jako mechanizm uzgadniania stanowisk działa się tylko na rubieżach świata i była traktowana trochę jak lokalny folklor biednych i dzikich barbarzyńców. A przecież przemoc jest od zawsze mechanizmem wywracania stolika, gdy się nam nie podobają się nam ustalone reguły. „Ultima ratio regnum” jak głosił napis na renesansowych armatach: jeśli się nie jesteśmy w stanie dogadać pokojowo, to dochodzimy do porozumienia w huku dział i wtedy już nie dzielimy się na tych co mieli rację i tych co byli w błędzie, ale na żywych zwycięzców i tych zabitych których historia jest zapomniana. Przy czym nie popadajmy tu w darwinistyczno-faszystowski zachwyt nad przemocą: to, że przemoc zawsze jest opcją, nie znaczy, że jest zawsze skutecznym rozwiązaniem.

I kiedy już brak zgody na przemoc utrwalił się w nas, to pojawił się Putin, powywracał wszystko do góry nogami i choć na szczęście dla nas ugrzązł na zaporoskich stepach, to tak naprawdę rosyjskie zagrożenie ciągle nad nami wisi i zaczyna wymuszać na nas zmiany. Którym oczywiście się nie chcemy poddać, bo status quo od pół wieku było takie, że przemoc nie jest rozwiązaniem. Dlaczego nie chcemy się poddać? Bo niezależnie czy chcemy wystawić trzystutysięczną armię, odtworzyć w Polsce przemysł zbrojeniowy z prawdziwego zdarzenia, ściągnąć do pracy miliony imigrantów w ciągu dekad… to zawsze musimy wejść w konflikt z relatywnie spauperyzowaną i zaniedbaną grupą społeczną jaką są młodzi mężczyźni z klasy robotniczej i niższej klasy średniej (z prowincji). To oni będą służyć w wojsku, to oni będą pracować w fabrykach zbrojeniowych i to oni, z powodu ewidentnego konfliktu interesu o pensję i rynek mieszkaniowy, są najbardziej nieprzychylną imigrantom grupą społeczną - praktycznie połowa młodych mężczyzn do 39 roku życia głosuje na Konfederację. Państwo Polskie w sferze materialnej w zasadzie poza emigracją po 2004 nie miało im nic do zaoferowania, bo rozwój był skupiony w metropoliach (i po dojściu PiSu do władzy nie zmieniło się nic) i też nie bardzo byli oni potrzebni, bo najpierw stanowili garb bezrobotnych, a od niedawna ich rosnąca siła negocjacyjna w relacji z pracodawcą jest podminowywana niskopłatnymi imigrantami. Dochodzi tu też frustracja związana z przemianami obyczajowymi i tym, że jako nieatrakcyjna męska klasa robotnicza, która została na wypłukanej z kobiet prowincji są w zasadzie skazani na samotność [55% mężczyzn do 24 roku życia uważa mówi, że doskwiera im samotność]. Dodatkowo, z powodu przyjętego na poziomie makro modelu rozwoju rynku nieruchomości są też ofiarami a nie beneficjentami gwałtownego wzrostu cen nieruchomości w ciągu ostatnich 5 lat.

Historycznie tacy sfrustrowani młodzi mężczyźni byliby zarzewiem buntu czy rewolucji, ale z jednej strony udało nam się wypchnąć przemoc na margines życia publicznego, a z drugiej strony jest ich po prostu mało. Najważniejszym, bo licznym i zdyscyplinowanym elektoratem są emeryci; następnie kolejnym ważnym segmentem elektoratu są kobiety, potem dochodzi mniej liczny, ale bardzo widoczny elektorat liberalnej wielkomiejskiej klasy średniej. I tu pojawia się same konflikty interesów: młodzi mężczyźni są przede wszystkim płatnikami netto budżetu państwa, podczas gdy emeryci są z definicji beneficjentami netto. Większość programów stymulujących popyt na mieszkania (Mieszkanie+ czy Kredyt 2%) pomaga miejskiej klasie średniej. Imigranci do Polski są głównie sprowadzani na niskopłatne stanowiska i stanowią konkurencję dla młodych mężczyzn z klasy robotniczej, podczas gdy beneficjentami obniżonych kosztów usług jest wielkomiejska klasa średnia i zagraniczny wielki kapitał będący właścicielami większości dużych przedsiębiorstw produkcyjnych.

Ale nowa perspektywa wojny, konieczność rozbudowy armii i przemysłu zbrojeniowego, oraz reindustrializacji związanej z nearshoringiem i zmianami geopolitycznymi na świecie sprawia, że będziemy musieli się tych niewykształconych mężczyzn z małych ośrodków zwrócić z jakąś sensowną ofertą. Najlepiej byłoby kosztami obrony państwa obciążyć tych, którzy są bezpośrednim beneficjentem jego trwania: czyli głównie emerytów oraz tych, którzy wzbogacili się na rosnących cenach nieruchomości. Ale coś takiego by wywaliło zupełnie istniejący porządek polityczny i byłoby większą rewolucją niż ta z 1989 r.

Alternatywą jest 300 tysięcy ochotników do armii, których trzeba będzie pewnie po wyborach dosztukować za pomocą przywróconego poboru. Tyle, że wtedy pewnie wyjadą, jak ich rówieśnicy na Ukrainie, bo przy obecnym zapotrzebowaniu na ludzi chętnych do pracy na Zachodzie zostaną przyjęci z otwartymi ramionami. A dodatkowo potrzeba całkiem sporo rąk do pracy w produkcji zbrojeniowej i nie tylko, a to będzie kosztować. Co prawda tu można się jak Orlen w Płocku posiłkować tysiącami tanich robotników z krajów egzotycznych. Tyle, że choć w Polsce jest tradycja regimentów cudzoziemskiego autoramentu, to współcześnie zrobienie takiej polskiej legii cudzoziemskiej może się okazać ponad nasze możliwości finansowe. Zwłaszcza, że inflacja już tak spauperyzowała budżetówkę, że nawet na „ciepłe urzędnicze posadki” brakuje chętnych.

I tu pojawia się główny meta-problem w zasadzie wszystkich państw rozwiniętych: chcielibyśmy utrzymać zarówno wzrost inwestycji jak i społeczne status quo. Dalej chcemy się łudzić, że możemy zbudować gospodarkę w oparciu o rentierów, zakonserwowaną z lat ’90 hierarchię, gdzie pracownik biurowy stoi wyżej niż ten który ma „fach w ręku”. I zachować relacje rynkowe tam, gdzie one konserwują zastały porządek (praktyczny brak opodatkowania majątku w szczególności nieruchomości); fikcję państwa opiekuńczego w kwestii służby zdrowia czy darmowej edukacji; Oraz opierać inne, jak obronność czy demografię, o etos poświęcenia, podczas gdy tym samym ludziom, od których tego poświęcenia wymagamy, w kwestii ich własnego dobrostanu odpowiadamy, że musza sobie radzić sami. Taka wielostronna schizofrenia nie może prowadzić do skutecznej polityki. Założenie, że można zadekretować poświęcenie nie działa i co ciekawe nie jest to tylko złudzenie prawicy. Nowofeministyczna lewica popełnia ten sam błąd, gdzie w imię historycznego wyrównania, grupy uprzednio uprzywilejowane, jak młodzi mężczyźni (co z resztą historycznie jest przekłamaniem) powinni sami z siebie się więcej poświęcić, a jak to nie pomoże, to państwo powinno ich do tych poświęceń zmusić. Słabość tego rozumowania jest bardzo prosta: to właśnie zmuszani maja stanowią z oczywistych względów większość aparatu przymusu. A nawet jakby ktoś próbował odtworzyć hierarchię opartą o przemoc, co granice dla ludzi bez nieruchomości i bez rodziny są tylko kreskami na mapie. I żeby nikt mnie nie posądzał o defetyzm: nie jest to problem wyłącznie Polski ale ma go zarówno Zachód jak i antyzachodnia koalicja Chin i Rosji.



tagi:

dynamitard
28 sierpnia 2023 14:19
10     1349    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

WP @dynamitard
28 sierpnia 2023 17:49

" Alternatywą jest 300 tysięcy ochotników do armii, których trzeba będzie pewnie po wyborach dosztukować za pomocą przywróconego poboru. "

Ale te 300 tyś. to ma być wojsko zawodowe. A dokładnie 250 tyś. zawodowe i 50 tyś. tsw. I to nie na 2024, ale na 2035.

zaloguj się by móc komentować

qwerty @dynamitard
28 sierpnia 2023 19:13

Kiedyś z minfin padła odpowiedż na pytanie: kiedy podatek katastralny? Wtedy gdy urzędnicy skarbowi z pensji będą go mogli płacić. Tekst b.dobry.

zaloguj się by móc komentować

Perseidy @dynamitard
28 sierpnia 2023 21:07

Duzy plus za świetną analizę

zaloguj się by móc komentować

dynamitard @WP 28 sierpnia 2023 17:49
28 sierpnia 2023 22:15

 > Ale te 300 tyś. to ma być wojsko zawodowe. A dokładnie 250 tyś. zawodowe

Taki jest póki co plan, ale to nie jest takie proste. Nie wszystkie plany (Mieszkanie+, Izera) udało się zrealizować. Struktura demograficzna jest jaka jest, zarobki w wojsku są jakie są. Do wojska raczej chcemy przyjmowac ludzi 40- niż 40+, a te pokolenia są już wychowane w wolnym rynku i pojęciu "za darmo umarło". Aktualnie WOT jako takie wojskowe hobby liczy 32 tyś. Może uda się wiecej, ale w 2035 przeciętny wiek Polaka będzie pewnie 43-45 lat.

 

zaloguj się by móc komentować

dynamitard @Perseidy 28 sierpnia 2023 21:07
28 sierpnia 2023 22:15

Bardzo dziękuje, ale przyjmuje też wszelkie uwagi krytyczne:)

zaloguj się by móc komentować

dynamitard @qwerty 28 sierpnia 2023 19:13
28 sierpnia 2023 22:18

> Kiedyś z minfin padła odpowiedż na pytanie: kiedy podatek katastralny? Wtedy gdy urzędnicy skarbowi z pensji będą go mogli płacić. Tekst b.dobry.

Progresywny podatek katastralny to by mogli płacić i teraz. Podatku od nieruchomości nie ma z dwóch powodów: raz, że Polacy się go boją, że u nas zostanie zamieniony w jakiś mechanizm wywłaszczania. A dwa, że większość posłów też inwestuje tylko w nieruchomości. To w sumie paradoksalnie dobrze, bo może i nieruchomości to nie jest kosmiczna technologia, ale skoro posłowie wszystkich partii od prawa do lewa tyle zainwestowali (z pensji i łapówek) w mieszkania na wynajem w Polsce, to raczej nie spodziewają się bombardowań i będą w swoim interesie unikać przeniesiena wojny na terytorium Rzeczypospolitej.

zaloguj się by móc komentować

atelin @WP 28 sierpnia 2023 17:49
29 sierpnia 2023 10:40

To nie jest problem czy 300 tysięcy i do którego roku. Problemem jest zakładanie planowania statystycznego. Mamy teraz rekordowo niskie bezrobocie, więc skąd taki optymizm, że w 2035 znajdzie się 300 000 chętnych do pójścia w kamasze? Wystarczy wprowadzenie kilku przepisów i te 200 000 legalnych imigrantów nagle przejdzie ze swoich kebabów na każdym rogu do armii kraju, który ich tak mocno przytulił. I ta niezwyciężona może w 2035 roku wyglądać ja francuska reprezentacja w piłkę kopaną.

zaloguj się by móc komentować

kskiba19 @dynamitard
29 sierpnia 2023 15:17

Niekoniecznie ma być wojsko w takiej liczbie. Chodzi głównie o to by przygotować sprzęt dla takiej liczby plus jakaś rezerwa sprzętowa. Przy Stanach 200 tys. rozwinąć do 300 to mniejszy problem niż nagle dla tych 100 tys. sprzęt nagle wytrzasnąć.

zaloguj się by móc komentować

dynamitard @atelin 29 sierpnia 2023 10:40
29 sierpnia 2023 17:56

> 200 000 legalnych imigrantów nagle przejdzie ze swoich kebabów na każdym rogu do armii kraju, który ich tak mocno przytulił. I ta niezwyciężona może w 2035 roku wyglądać ja francuska reprezentacja w piłkę kopaną.

To jest dosyć nieżycowie założenie. Raz, że w armii będą zarabiać więcej niż w budce z kebabem (nawet dziś żołnierz nie dociąga do średniej krajowej).

A dwa, że będą chcieli cokolwiek ryzykować dla Polski, kiedy w większości nie chcieli nic ryzykować dla swoich własny ojczyzn.

zaloguj się by móc komentować

dynamitard @kskiba19 29 sierpnia 2023 15:17
29 sierpnia 2023 17:59

Ja większość swojej wiedzy o wojsku czerpię z serialu "Czterej pancerni i pies" więc nie czuje się kompetntny i pewnie jest jak Pan mówi. Ale oni chyba chcą mieć taką liczną armię, a nie takie bogate zasoby sprzętu "Oficjalnie Centralne Wojskowe Centrum Rekrutacyjne zakłada, że liczba 300 tys. żołnierzy zostanie osiągnięta do 2035 r "

A tak będzie w optymistycznym scenariuszu wyglądała struktura demograficzna Polski w 2035: https://www.populationpyramid.net/poland/2035/

 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować